czwartek, 30 maja 2013

przeprosiny+narzekania Guacamoli

Tak, długo nie piszę i w ogóle. Biorę za pisanie kilku blogów wtedy, jak nie mam czasu. Logika? Tylko Guacamola ją widzi. Prędko nic nie dodam, zwłaszcza, że nie mam czasu na czytanie. Kończę Kwiat Kalafiora czytać (znowu !), to może znajdę czas na napisanie paru słów o tym.

Teraz ponarzekam.

Albowiem jestem zła, to teraz zacznę wylewać żale.

Po lekcjach idę z koleżanką na plac zabaw niedaleko szkoły. Siadamy na ławeczce, gadamy sobie, no niby spoko. No właśnie nie spoko. A dlatego nie, że na huśtawkach obok siedzi dwóch drugo-, może trzecioklasistów, którzy sobie "rozmawiają" i grają w coś. I co słyszę?

 – Co za ****!
 – O ****! Jak to idzie!

Ja załamuję ręce. Bo ja, mając te osiem lat, uważałam "kurde" za "mocne" przekleństwo. I się tylko zastanawiam, czy oni wiedzą, kto to ta "dziwka".

Ja się czuję dziwnie, jak słyszę szóstoklasistów przeklinających (no dobra, to też jeszcze dzieci, NO ALE NO), a to jest jeszcze edukacja wczesnoszkolna!

Ja załamuję ręce.

niedziela, 12 maja 2013

Ania z Zielonego Wzgórza, czyli powrót do przeszłości



Tytuł: Ania z Zielonego Wzgórza
Autor: Lucy Maud Montgomery
Stron: 301
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia

Aaaach, Ania! To moja najochańsza, najulubieńsza książka, od której nie mogłam się oderwać przez kilka dni! Szukałam u ciotek kolejnych części i je wręcz pożerałam. 

Gdy Maryla i Mateusz Cuthbertowie decydują się przygarnąć chłopca z sierocińca, nie mają pojęcia, że od tej pory ich życie wypełnią niespodzianki. Zaczyna się od tego, że na Zielone Wzgórze w Avonlea przybywa nie chłopiec, lecz jedenastoletnia rudowłosa dziewczynka. Ania to osóbka o nieprzeciętnym temperamencie i wybujałej fantazji. Jej obecność wywróci życie mieszkańców Avonlea do góry nogami, a Zielone Wzgórze nigdy nie będzie takie jak dawniej. 

Moja najukochańsza część to, oczywiście, pierwsza. Ubóstwiam również "Dolinę Tęczy" oraz "Rillę ze Złotego Brzegu". O ile Dolina tęczy była wesoła, to czytając Rillę płakałam, szczególnie kiedy umarł Walter, który był moją ulubioną postacią. 

Każdy bohater jest inny, wyjątkowy. Można się z nimi.... zaprzyjaźnić? Całą serię pokochałam całym sercem, wiele razy do niej wracam. Zawsze dziwiło mnie, dlaczego tak na nią narzekają, zwłaszcza, jeśli jest lekturą i muszą ją przeczytać... 

Ostatnio ponownie wzięłam z półki mój stary egzemplarz Ani, lekko nadgryziony przez moją ciotkę (tak, książkę odziedziczyłam jako ośmiolatka od niej) i nawet nie zauważyłam, kiedy nadszedł wieczór.


Oczywiście, moja ocena to 10/10. Ania to dla mnie arcydzieło i mogę ją tylko wychwalać.